1 sierpnia 2014

Miniaturka UTRACONA NADZIEJA cz.I

Spoglądał na widok z ogromnego okna w ich salonie. Już niedługo tylko jego salonu. Jak mógł to wszystko spieprzyć. Miał najwspanialszą żonę na świecie, a teraz nie ma nic. Zostanie sam. Bał się tego, bał się jak cholera, wracania do pustego domu, spania w ich ogromnym łożu. Nie mógł tego znieść, nie tak miało być, mieli spędzić razem resztę życia. Usłyszał dźwięk windy i obrócił się. Oto weszła do ich mieszkania ona, jego ukochana Hermiona. 
-Hej- powiedziała nieśmiało
-Hej- widziała smutek w jego oczach
-Przyszłam po resztę rzeczy
-Jasne- odpowiedział niechętnie, po dłuższej chwili dodał -Hermiona błagam Cię, to nie może się tak skończyć. Kocham Cię- podszedł do niej bliżej- Kocham najbardziej na świecie, wszystko możemy jeszcze...
-Co możemy? Naprawić to? Draco to już nie ma sensu od dawna, tyle razy Cię prosiłam, błagałam. Ja nie mogę być z kimś kto nie ma dla mnie czasu. Zawsze praca była na pierwszym miejscu, nigdy się tak naprawdę dla ciebie nie liczyłam.
-NIE MÓW TAK! Ty myślisz, że dla kogo ja to robiłem? Dla siebie? Zawsze wszystko co zrobiłem było dla Ciebie, jesteś moją jedyną.
-Czyli to, że wracałeś do domu późnym wieczorem, a wychodziłeś rano kiedy jeszcze spałam to moja wina? Pracowałeś nawet w soboty, a w niedziele musiałeś odespać. Już nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem wieczór, czy poszliśmy na kolacje, czy... cokolwiek.
-To się zmieni obiec...
-Nie obiecuj, już mi tyle naobiecywałeś, ale Draco ja tak nie mogę żyć- spojrzała w jego błękitne oczy, w których teraz ukrywał się ból -Idę wziąć swoje rzeczy- weszła do ich sypialni, otworzyła garderobę i zaczęła wyciągać swoje rzeczy. Tak naprawdę nie chciała tego robić, ale nie widziała innego wyjścia. Do niego nie docierały żadne jej argumenty. Nie wiedział ile nocy przepłakał. Myślała, że skoro są małżeństwem to dadzą radę. Poczuła jak jego ręce oplatają ją w pasie, i zaczyna całować ją w szyję
-Draco, my nie....-odwrócił ją do siebie i podarował spragniony pocałunek, oboje stęsknili się za smakiem swoich ust. Zaczął odpinać guziki jej koszuli a ona nie protestowała, też nie pozostała mu dłużna, chwile później leżeli na łóżku kompletnie nadzy, całując się namiętnie. Bądź co bądź była to dalej jego żona i wiedział, że pragnęła go tak jak on jej. Już nie mógł się powstrzymać i wszedł w nią jednym sprawnym ruchem. Poruszał się w niej tak jak zawsze to robił. Z nikim nigdy nie było jej tak dobrze jak z nim. Tylko on znał jej ciało i wiedział co zrobić, żeby było jej przyjemnie. Razem doszli do spełnienia ze swoimi imionami na ustach. Chwilę leżeli obok siebie, a do Hermiony w końcu dotarło co zrobili

-Ale myślałem, że po tym...
-Seks niczego nie załatwia, ja potrzebuje czegoś więcej- podniosła się z łóżka, owinęła kołdrą, co w sumie było niepotrzebne, bo jej mąż znał jej ciało na pamięć i zebrała swoje rzeczy- Ktoś przyjdzie po moje rzeczy- schowała się w łazience, a chwile potem wyszła już ubrana, w tym czasie Draco też zdążył już ubrać bokserki i spodnie- Draco zawsze będę Cię kochać- podeszła do niego tak że dzieliły ich już tylko centymetry- Ale może po prostu nie było nam pisane być razem- i odeszła. Odeszła od niego. Czuł, że na trzeźwo nie da rady tego znieść. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej Whisky, po czym zadzwonił do Blaise'a. 
Hermiona stała pod drzwiami do domu Ginny i Blaise'a, na razie zatrzymała się u nich dopóki czegoś nie znajdzie, Draco zaproponował, że kupi jej apartament, albo oddda jej ich, ale ona nie mogła przyjąć od niego takiej pomocy. Apartament, w którym mieszkali należał do niego, bo za niego zapłacił i kropka. Wszystko co tam się znajdowało było zakupione z jego konta. Trudno uwierzyć, że po dwóch latach małżeństwa wszystko należało do niego. I w tej chwili, gdy chciała zapukać do drzwi Zabini akurat wychodził. 
-Hej, Ginny jest w kuchni
-Okej
Weszła do domu i poszła prosto do kuchni
-Ginny ja zrobiłam coś strasznego- powiedziała od razu na wstępie
-Co się stało?
-Bo ja, ja.....i on....kochaliśmy się- mimowolnie łza popłynęła po jej policzku
-Siadaj, zaraz wleje ci wina
Opowiedziała Ginny całą sytuacje. Tak naprawdę to Ginny czuła od początku, że oni do siebie wrócą, byli parą idealną, pasowali idealnie do ciebie.

***********************************************************************************


Minęło parę tygodni. Nie miała w ogóle kontaktu z Draco poza kilkoma smsami i e-mailami. Zdecydowali się na razie na separacje, nie chcieli od razu wszystkiego skreślać. Draco wyznał Hermionie w jednym z wieczornych smsów, że będzie na nią czekał tyle ile będzie trzeba. I czekał, cierpliwie czekał. Nie chciał się wiązać w przypadkowe romanse, bo po pierwsze przekreśliło by to ich szansę na wspólną przyszłość, a po drugie nie potrafił z nikim innym jak Hermiona. 

-Hermi co Ci jest?
-Nie...ahhh...nie wiem- spojrzała na nią ze łzami w oczach- Pomóż mi
-Już, pójdę po Blaise i pojedziemy do szpitala-już miała wyjść z pokoju, gdy usłyszała przeraźliwy krzyk obejrzała się i nie mogła uwierzyć własnym oczom. 
Hermiona spojrzała w dół po kolejnym skurczu, zobaczyła krew. Tak bardzo zaczęła się bać, chciała żeby Draco teraz był przy niej, bała się, że umrze. Krew spływała po jej udach, a ta czuła, że zaraz straci przytomność, Ginny stanęła jak wryta
-BLAISE!- tylko tyle dała radę powiedzieć, nic więcej. 
Blaise wpadł do pokoju Hermiony, zobaczył co się dzieje i Hermiona nawet się nie obejrzała, a już byli w drodze do szpitala.
-Błagam pośpiesz się- ból stawał się coraz bardziej nieznośny, jedyne czego pragnęła teraz to coś przeciwbólowego i ramiona jej ukochanego. Była ciekawa czy ktoś zawiadomi jej męża. W końcu dotarli na miejsce, nie dała rady sama wyjść z samochodu, dlatego Ginny i pielęgniarka musiały jej pomóc. Od razu zabrali ją na oddział i położyli na łóżku szpitalnym
-Co my tu mamy?- zapytał lekarka, z plakietki wyczytała, że nazywa się Anne Fitzgerald i jest ginekologiem
-25 letnia kobieta-zaczęła pielęgniarka- zgłosiła się z bólami podbrzusza oraz krwawieniem z dróg rodnych.
O mój Boże- pomyślała Hermiona, co się ze mną dzieje. Lekarka kazała Hermionie rozszerzyć nogi po czym zrobiła jej dość nieprzyjemne badanie.
-Pani Malfoy, czy jest pani w ciąży?
-Nie nie raczej nie...chyba nie...- wtedy sobie przypomniała, że trzy tygodnie temu powinna dostać miesiączke, ale myślała, że to przez ten stres z jej małżeństwem 
-Okej zrobimy USG brzucha i proszę pobrać krew i mocz na test ciążowy- zawyrokowała lekarka do pięlegniarki, po czym zwróciła się do Hermiony- Proszę tu leżeć pielęgniarka poda pani coś na uspokojenie-powiedziała widząc jak dziewczyna zanosi się płaczem.
Blaise Zabini nie mógł się powstrzymać, wiedział że gdyby coś się stało żonie jego przyjaciel, ten nigdy by mu nie wybaczył. Draco był akurat na spotkaniu w sprawie nowego kontraktu dla firmy.
-Słucham- powiedział swoim prezesowskim tonem
-Stary, Hermiona......ona jest...

-Ona jest w szpitalu
-Co? Co się stało? -Nie wiemy jeszcze, po prostu, stary musisz tu przyjechać, bo to nie wygląda dobrze

-Okej już jade- rozłączył się szybko, przeprosił swoich współpracowników i wybiegł z biura, nie zwracał uwagi, gdy jego sekretarka go wołała. Musiał być jak najszybciej przy niej.
Hermiona tymczasem została poddana badaniu USG, ponieważ test ciążowy wyszedł pozytywnie. Wiedziała, że to się stało wtedy, gdy poszła po swoje rzeczy. 
-Bierzemy ją na salę operacyjną
-Co? Co się dzieje z moim dzieckiem?!
-Niestety pani Malfoy mam złą wiadomość. Doszło do samoistnego poronienia. Nie mogliśmy nic zrobić- dotknęła jej ramienia- Przykro mi
Nie mogła w to uwierzyć, jej to znaczy ich małe dzieciątko zmarło. Przecież jakoś by sobie poradzili, wiedziała że Draco by jej pomógł. Często mówił jej o dzieciach, wiedziała że pragnął mieć rodzinę. Dlaczego ich to spotkało? W tym momencie Draco wpadł jak szalony do szpitala i podbiegł do recepcji
-Hermiona Malfoy, gdzie ona jest?
-A pan jest kimś z rodziny?- spytała go pielęgniarka, która zmierzyła go od stóp do głowy
-Jestem jej mężem
-Korytarzem prosto, później windą na piętro ginekologiczne i pierwsze drzwi na lewo- pobiegł szybko w stronę windy  kiedy wcisnął przycisk na piętro...chwila...chwila...ginekologiczne, czy to znaczy, że Hermi ona jest...ale co się mogło stać, gdy winda przystanęła wybiegł szybko i zobaczył swoich przyjaciół, a po chwili zobaczył jak z sali wyjeżdżają łóżkiem z Hermioną na nim
-Kochanie-od razu był przy niej i chwycił ją za rękę
-Draco, wybacz mi ja...ja nic nie wiedziałam....ja nie miałam pojęcia- płakał i mocno ściskała jego ręke, eliksir uspokajający w ogóle na nią nie działał
-Przykro mi, ale nie może pan dalej iść- zatrzymała go lekarka Hermiony,
-Ale to moja żona...co...gdzie ją zabieracie- próbował się uspokoić
-Na salę operacyjną...bardzo mi przykro, ale doszło do obumarcia płoda i musimy usunąć go operacyjnie. Proszę tutaj zaczekać- powiedziała po czym zamknęła wielkie podwójne drzwi. To było dla niego zbyt dużo, jego Hermiona, ich dziecko, dlaczego? nic nie rozumiał. Usiadł na ławeczce i pochylił głowę na dłonie nie mógł uwierzyć. Ich małe dzieciątko, to nie mogła być prawda, nie wiedział nawet, że ona jest w ciąży. Ale nie zamierzał jej zostawić samej. Musi je pomóc, bo wiedział, że tego teraz najbardziej potrzebuje.





Pierwsza część mojej miniaturki :) >Komentujcie czy chcecie zobaczyć kolejną część.
Mam nadzieje że Wam się spodoba.
Mam ostatnio wenę twórcy więc niedługo pojawią się pewnie też inne opowiadania

2 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada :)

    Pukanie do drzwi.
    To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
    - Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
    Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
    - Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
    - Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
    - Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
    - Czterech - odparł grzecznie.
    - To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
    - Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
    ->>>>> http://sineserce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. CZEKAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ! PISZ
    http://milosc-zwycieza-nawet-nienawisc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń