Spoglądał
na widok z ogromnego okna w ich salonie. Już niedługo tylko jego
salonu. Jak mógł to wszystko spieprzyć. Miał najwspanialszą żonę na
świecie, a teraz nie ma nic. Zostanie sam. Bał się tego, bał się jak
cholera, wracania do pustego domu, spania w ich ogromnym łożu. Nie mógł
tego znieść, nie tak miało być, mieli spędzić razem resztę życia.
Usłyszał dźwięk windy i obrócił się. Oto weszła do ich mieszkania ona,
jego ukochana Hermiona.
-Hej- powiedziała nieśmiało
-Hej- widziała smutek w jego oczach
-Przyszłam po resztę rzeczy
-Jasne-
odpowiedział niechętnie, po dłuższej chwili dodał -Hermiona błagam Cię,
to nie może się tak skończyć. Kocham Cię- podszedł do niej bliżej-
Kocham najbardziej na świecie, wszystko możemy jeszcze...
-Co
możemy? Naprawić to? Draco to już nie ma sensu od dawna, tyle razy Cię
prosiłam, błagałam. Ja nie mogę być z kimś kto nie ma dla mnie czasu.
Zawsze praca była na pierwszym miejscu, nigdy się tak naprawdę dla
ciebie nie liczyłam.
-NIE
MÓW TAK! Ty myślisz, że dla kogo ja to robiłem? Dla siebie? Zawsze
wszystko co zrobiłem było dla Ciebie, jesteś moją jedyną.
-Czyli
to, że wracałeś do domu późnym wieczorem, a wychodziłeś rano kiedy
jeszcze spałam to moja wina? Pracowałeś nawet w soboty, a w niedziele
musiałeś odespać. Już nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem wieczór, czy
poszliśmy na kolacje, czy... cokolwiek.
-To się zmieni obiec...
-Nie
obiecuj, już mi tyle naobiecywałeś, ale Draco ja tak nie mogę żyć-
spojrzała w jego błękitne oczy, w których teraz ukrywał się ból -Idę
wziąć swoje rzeczy- weszła do ich sypialni, otworzyła garderobę i
zaczęła wyciągać swoje rzeczy. Tak naprawdę nie chciała tego robić, ale
nie widziała innego wyjścia. Do niego nie docierały żadne jej argumenty.
Nie wiedział ile nocy przepłakał. Myślała, że skoro są małżeństwem to
dadzą radę. Poczuła jak jego ręce oplatają ją w pasie, i zaczyna całować
ją w szyję
-Draco,
my nie....-odwrócił ją do siebie i podarował spragniony pocałunek,
oboje stęsknili się za smakiem swoich ust. Zaczął odpinać guziki jej
koszuli a ona nie protestowała, też nie pozostała mu dłużna, chwile
później leżeli na łóżku kompletnie nadzy, całując się namiętnie. Bądź co
bądź była to dalej jego żona i wiedział, że pragnęła go tak jak on jej.
Już nie mógł się powstrzymać i wszedł w nią jednym sprawnym ruchem.
Poruszał się w niej tak jak zawsze to robił. Z nikim nigdy nie było jej
tak dobrze jak z nim. Tylko on znał jej ciało i wiedział co zrobić, żeby
było jej przyjemnie. Razem doszli do spełnienia ze swoimi imionami na
ustach. Chwilę leżeli obok siebie, a do Hermiony w końcu dotarło co
zrobili
-Ale myślałem, że po tym...
-Seks
niczego nie załatwia, ja potrzebuje czegoś więcej- podniosła się z
łóżka, owinęła kołdrą, co w sumie było niepotrzebne, bo jej mąż znał jej
ciało na pamięć i zebrała swoje rzeczy- Ktoś przyjdzie po moje rzeczy-
schowała się w łazience, a chwile potem wyszła już ubrana, w tym czasie
Draco też zdążył już ubrać bokserki i spodnie- Draco zawsze będę Cię
kochać- podeszła do niego tak że dzieliły ich już tylko centymetry- Ale
może po prostu nie było nam pisane być razem- i odeszła. Odeszła od
niego. Czuł, że na trzeźwo nie da rady tego znieść. Podszedł do barku i
nalał sobie Ognistej Whisky, po czym zadzwonił do Blaise'a.
Hermiona
stała pod drzwiami do domu Ginny i Blaise'a, na razie zatrzymała się u
nich dopóki czegoś nie znajdzie, Draco zaproponował, że kupi jej
apartament, albo oddda jej ich, ale ona nie mogła przyjąć od niego
takiej pomocy. Apartament, w którym mieszkali należał do niego, bo za
niego zapłacił i kropka. Wszystko co tam się znajdowało było zakupione z
jego konta. Trudno uwierzyć, że po dwóch latach małżeństwa wszystko
należało do niego. I w tej chwili, gdy chciała zapukać do drzwi Zabini
akurat wychodził.
-Hej, Ginny jest w kuchni
-Okej
Weszła do domu i poszła prosto do kuchni
-Ginny ja zrobiłam coś strasznego- powiedziała od razu na wstępie
-Co się stało?
-Bo ja, ja.....i on....kochaliśmy się- mimowolnie łza popłynęła po jej policzku
-Siadaj, zaraz wleje ci wina
Opowiedziała
Ginny całą sytuacje. Tak naprawdę to Ginny czuła od początku, że oni do
siebie wrócą, byli parą idealną, pasowali idealnie do ciebie.
***********************************************************************************
Minęło
parę tygodni. Nie miała w ogóle kontaktu z Draco poza kilkoma smsami i
e-mailami. Zdecydowali się na razie na separacje, nie chcieli od razu
wszystkiego skreślać. Draco wyznał Hermionie w jednym z wieczornych
smsów, że będzie na nią czekał tyle ile będzie trzeba. I czekał,
cierpliwie czekał. Nie chciał się wiązać w przypadkowe romanse, bo po
pierwsze przekreśliło by to ich szansę na wspólną przyszłość, a po
drugie nie potrafił z nikim innym jak Hermiona.
-Hermi co Ci jest?
-Nie...ahhh...nie wiem- spojrzała na nią ze łzami w oczach- Pomóż mi
-Już,
pójdę po Blaise i pojedziemy do szpitala-już miała wyjść z pokoju, gdy
usłyszała przeraźliwy krzyk obejrzała się i nie mogła uwierzyć własnym
oczom.
Hermiona
spojrzała w dół po kolejnym skurczu, zobaczyła krew. Tak bardzo zaczęła
się bać, chciała żeby Draco teraz był przy niej, bała się, że umrze.
Krew spływała po jej udach, a ta czuła, że zaraz straci przytomność,
Ginny stanęła jak wryta
-BLAISE!- tylko tyle dała radę powiedzieć, nic więcej.
Blaise wpadł do pokoju Hermiony, zobaczył co się dzieje i Hermiona nawet się nie obejrzała, a już byli w drodze do szpitala.
-Błagam
pośpiesz się- ból stawał się coraz bardziej nieznośny, jedyne czego
pragnęła teraz to coś przeciwbólowego i ramiona jej ukochanego. Była
ciekawa czy ktoś zawiadomi jej męża. W końcu dotarli na miejsce, nie
dała rady sama wyjść z samochodu, dlatego Ginny i pielęgniarka musiały
jej pomóc. Od razu zabrali ją na oddział i położyli na łóżku szpitalnym
-Co my tu mamy?- zapytał lekarka, z plakietki wyczytała, że nazywa się Anne Fitzgerald i jest ginekologiem
-25 letnia kobieta-zaczęła pielęgniarka- zgłosiła się z bólami podbrzusza oraz krwawieniem z dróg rodnych.
O
mój Boże- pomyślała Hermiona, co się ze mną dzieje. Lekarka kazała
Hermionie rozszerzyć nogi po czym zrobiła jej dość nieprzyjemne badanie.
-Pani Malfoy, czy jest pani w ciąży?
-Nie
nie raczej nie...chyba nie...- wtedy sobie przypomniała, że trzy
tygodnie temu powinna dostać miesiączke, ale myślała, że to przez ten
stres z jej małżeństwem
-Okej
zrobimy USG brzucha i proszę pobrać krew i mocz na test ciążowy-
zawyrokowała lekarka do pięlegniarki, po czym zwróciła się do Hermiony-
Proszę tu leżeć pielęgniarka poda pani coś na uspokojenie-powiedziała
widząc jak dziewczyna zanosi się płaczem.
Blaise
Zabini nie mógł się powstrzymać, wiedział że gdyby coś się stało żonie
jego przyjaciel, ten nigdy by mu nie wybaczył. Draco był akurat na
spotkaniu w sprawie nowego kontraktu dla firmy.
-Słucham- powiedział swoim prezesowskim tonem
-Stary, Hermiona......ona jest...
-Ona jest w szpitalu
-Co? Co się stało?
-Nie wiemy jeszcze, po prostu, stary musisz tu przyjechać, bo to nie wygląda dobrze
-Okej
już jade- rozłączył się szybko, przeprosił swoich współpracowników i
wybiegł z biura, nie zwracał uwagi, gdy jego sekretarka go wołała.
Musiał być jak najszybciej przy niej.
Hermiona
tymczasem została poddana badaniu USG, ponieważ test ciążowy wyszedł
pozytywnie. Wiedziała, że to się stało wtedy, gdy poszła po swoje
rzeczy.
-Bierzemy ją na salę operacyjną
-Co? Co się dzieje z moim dzieckiem?!
-Niestety
pani Malfoy mam złą wiadomość. Doszło do samoistnego poronienia. Nie
mogliśmy nic zrobić- dotknęła jej ramienia- Przykro mi
Nie
mogła w to uwierzyć, jej to znaczy ich małe dzieciątko zmarło. Przecież
jakoś by sobie poradzili, wiedziała że Draco by jej pomógł. Często
mówił jej o dzieciach, wiedziała że pragnął mieć rodzinę. Dlaczego ich
to spotkało? W tym momencie Draco wpadł jak szalony do szpitala i
podbiegł do recepcji
-Hermiona Malfoy, gdzie ona jest?
-A pan jest kimś z rodziny?- spytała go pielęgniarka, która zmierzyła go od stóp do głowy
-Jestem jej mężem
-Korytarzem
prosto, później windą na piętro ginekologiczne i pierwsze drzwi na
lewo- pobiegł szybko w stronę windy kiedy wcisnął przycisk na
piętro...chwila...chwila...ginekologiczne, czy to znaczy, że Hermi ona
jest...ale co się mogło stać, gdy winda przystanęła wybiegł szybko i
zobaczył swoich przyjaciół, a po chwili zobaczył jak z sali wyjeżdżają
łóżkiem z Hermioną na nim
-Kochanie-od razu był przy niej i chwycił ją za rękę
-Draco,
wybacz mi ja...ja nic nie wiedziałam....ja nie miałam pojęcia- płakał i
mocno ściskała jego ręke, eliksir uspokajający w ogóle na nią nie
działał
-Przykro mi, ale nie może pan dalej iść- zatrzymała go lekarka Hermiony,
-Ale to moja żona...co...gdzie ją zabieracie- próbował się uspokoić
-Na
salę operacyjną...bardzo mi przykro, ale doszło do obumarcia płoda i
musimy usunąć go operacyjnie. Proszę tutaj zaczekać- powiedziała po czym
zamknęła wielkie podwójne drzwi. To było dla niego zbyt dużo, jego
Hermiona, ich dziecko, dlaczego? nic nie rozumiał. Usiadł na ławeczce i
pochylił głowę na dłonie nie mógł uwierzyć. Ich małe dzieciątko, to nie
mogła być prawda, nie wiedział nawet, że ona jest w ciąży. Ale nie
zamierzał jej zostawić samej. Musi je pomóc, bo wiedział, że tego teraz
najbardziej potrzebuje.
Pierwsza część mojej miniaturki :)
>Komentujcie czy chcecie zobaczyć kolejną część.
Mam nadzieje że Wam się spodoba.
Mam ostatnio wenę twórcy więc niedługo pojawią się pewnie też inne opowiadania
Fajnie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńPukanie do drzwi.
To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
- Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
- Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
- Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
- Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
- Czterech - odparł grzecznie.
- To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
- Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
->>>>> http://sineserce.blogspot.com
CZEKAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ! PISZ
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-zwycieza-nawet-nienawisc.blogspot.com/