1 sierpnia 2014

Miniaturka UTRACONA NADZIEJA cz.I

Spoglądał na widok z ogromnego okna w ich salonie. Już niedługo tylko jego salonu. Jak mógł to wszystko spieprzyć. Miał najwspanialszą żonę na świecie, a teraz nie ma nic. Zostanie sam. Bał się tego, bał się jak cholera, wracania do pustego domu, spania w ich ogromnym łożu. Nie mógł tego znieść, nie tak miało być, mieli spędzić razem resztę życia. Usłyszał dźwięk windy i obrócił się. Oto weszła do ich mieszkania ona, jego ukochana Hermiona. 
-Hej- powiedziała nieśmiało
-Hej- widziała smutek w jego oczach
-Przyszłam po resztę rzeczy
-Jasne- odpowiedział niechętnie, po dłuższej chwili dodał -Hermiona błagam Cię, to nie może się tak skończyć. Kocham Cię- podszedł do niej bliżej- Kocham najbardziej na świecie, wszystko możemy jeszcze...
-Co możemy? Naprawić to? Draco to już nie ma sensu od dawna, tyle razy Cię prosiłam, błagałam. Ja nie mogę być z kimś kto nie ma dla mnie czasu. Zawsze praca była na pierwszym miejscu, nigdy się tak naprawdę dla ciebie nie liczyłam.
-NIE MÓW TAK! Ty myślisz, że dla kogo ja to robiłem? Dla siebie? Zawsze wszystko co zrobiłem było dla Ciebie, jesteś moją jedyną.
-Czyli to, że wracałeś do domu późnym wieczorem, a wychodziłeś rano kiedy jeszcze spałam to moja wina? Pracowałeś nawet w soboty, a w niedziele musiałeś odespać. Już nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem wieczór, czy poszliśmy na kolacje, czy... cokolwiek.
-To się zmieni obiec...
-Nie obiecuj, już mi tyle naobiecywałeś, ale Draco ja tak nie mogę żyć- spojrzała w jego błękitne oczy, w których teraz ukrywał się ból -Idę wziąć swoje rzeczy- weszła do ich sypialni, otworzyła garderobę i zaczęła wyciągać swoje rzeczy. Tak naprawdę nie chciała tego robić, ale nie widziała innego wyjścia. Do niego nie docierały żadne jej argumenty. Nie wiedział ile nocy przepłakał. Myślała, że skoro są małżeństwem to dadzą radę. Poczuła jak jego ręce oplatają ją w pasie, i zaczyna całować ją w szyję
-Draco, my nie....-odwrócił ją do siebie i podarował spragniony pocałunek, oboje stęsknili się za smakiem swoich ust. Zaczął odpinać guziki jej koszuli a ona nie protestowała, też nie pozostała mu dłużna, chwile później leżeli na łóżku kompletnie nadzy, całując się namiętnie. Bądź co bądź była to dalej jego żona i wiedział, że pragnęła go tak jak on jej. Już nie mógł się powstrzymać i wszedł w nią jednym sprawnym ruchem. Poruszał się w niej tak jak zawsze to robił. Z nikim nigdy nie było jej tak dobrze jak z nim. Tylko on znał jej ciało i wiedział co zrobić, żeby było jej przyjemnie. Razem doszli do spełnienia ze swoimi imionami na ustach. Chwilę leżeli obok siebie, a do Hermiony w końcu dotarło co zrobili

-Ale myślałem, że po tym...
-Seks niczego nie załatwia, ja potrzebuje czegoś więcej- podniosła się z łóżka, owinęła kołdrą, co w sumie było niepotrzebne, bo jej mąż znał jej ciało na pamięć i zebrała swoje rzeczy- Ktoś przyjdzie po moje rzeczy- schowała się w łazience, a chwile potem wyszła już ubrana, w tym czasie Draco też zdążył już ubrać bokserki i spodnie- Draco zawsze będę Cię kochać- podeszła do niego tak że dzieliły ich już tylko centymetry- Ale może po prostu nie było nam pisane być razem- i odeszła. Odeszła od niego. Czuł, że na trzeźwo nie da rady tego znieść. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej Whisky, po czym zadzwonił do Blaise'a. 
Hermiona stała pod drzwiami do domu Ginny i Blaise'a, na razie zatrzymała się u nich dopóki czegoś nie znajdzie, Draco zaproponował, że kupi jej apartament, albo oddda jej ich, ale ona nie mogła przyjąć od niego takiej pomocy. Apartament, w którym mieszkali należał do niego, bo za niego zapłacił i kropka. Wszystko co tam się znajdowało było zakupione z jego konta. Trudno uwierzyć, że po dwóch latach małżeństwa wszystko należało do niego. I w tej chwili, gdy chciała zapukać do drzwi Zabini akurat wychodził. 
-Hej, Ginny jest w kuchni
-Okej
Weszła do domu i poszła prosto do kuchni
-Ginny ja zrobiłam coś strasznego- powiedziała od razu na wstępie
-Co się stało?
-Bo ja, ja.....i on....kochaliśmy się- mimowolnie łza popłynęła po jej policzku
-Siadaj, zaraz wleje ci wina
Opowiedziała Ginny całą sytuacje. Tak naprawdę to Ginny czuła od początku, że oni do siebie wrócą, byli parą idealną, pasowali idealnie do ciebie.

***********************************************************************************


Minęło parę tygodni. Nie miała w ogóle kontaktu z Draco poza kilkoma smsami i e-mailami. Zdecydowali się na razie na separacje, nie chcieli od razu wszystkiego skreślać. Draco wyznał Hermionie w jednym z wieczornych smsów, że będzie na nią czekał tyle ile będzie trzeba. I czekał, cierpliwie czekał. Nie chciał się wiązać w przypadkowe romanse, bo po pierwsze przekreśliło by to ich szansę na wspólną przyszłość, a po drugie nie potrafił z nikim innym jak Hermiona. 

-Hermi co Ci jest?
-Nie...ahhh...nie wiem- spojrzała na nią ze łzami w oczach- Pomóż mi
-Już, pójdę po Blaise i pojedziemy do szpitala-już miała wyjść z pokoju, gdy usłyszała przeraźliwy krzyk obejrzała się i nie mogła uwierzyć własnym oczom. 
Hermiona spojrzała w dół po kolejnym skurczu, zobaczyła krew. Tak bardzo zaczęła się bać, chciała żeby Draco teraz był przy niej, bała się, że umrze. Krew spływała po jej udach, a ta czuła, że zaraz straci przytomność, Ginny stanęła jak wryta
-BLAISE!- tylko tyle dała radę powiedzieć, nic więcej. 
Blaise wpadł do pokoju Hermiony, zobaczył co się dzieje i Hermiona nawet się nie obejrzała, a już byli w drodze do szpitala.
-Błagam pośpiesz się- ból stawał się coraz bardziej nieznośny, jedyne czego pragnęła teraz to coś przeciwbólowego i ramiona jej ukochanego. Była ciekawa czy ktoś zawiadomi jej męża. W końcu dotarli na miejsce, nie dała rady sama wyjść z samochodu, dlatego Ginny i pielęgniarka musiały jej pomóc. Od razu zabrali ją na oddział i położyli na łóżku szpitalnym
-Co my tu mamy?- zapytał lekarka, z plakietki wyczytała, że nazywa się Anne Fitzgerald i jest ginekologiem
-25 letnia kobieta-zaczęła pielęgniarka- zgłosiła się z bólami podbrzusza oraz krwawieniem z dróg rodnych.
O mój Boże- pomyślała Hermiona, co się ze mną dzieje. Lekarka kazała Hermionie rozszerzyć nogi po czym zrobiła jej dość nieprzyjemne badanie.
-Pani Malfoy, czy jest pani w ciąży?
-Nie nie raczej nie...chyba nie...- wtedy sobie przypomniała, że trzy tygodnie temu powinna dostać miesiączke, ale myślała, że to przez ten stres z jej małżeństwem 
-Okej zrobimy USG brzucha i proszę pobrać krew i mocz na test ciążowy- zawyrokowała lekarka do pięlegniarki, po czym zwróciła się do Hermiony- Proszę tu leżeć pielęgniarka poda pani coś na uspokojenie-powiedziała widząc jak dziewczyna zanosi się płaczem.
Blaise Zabini nie mógł się powstrzymać, wiedział że gdyby coś się stało żonie jego przyjaciel, ten nigdy by mu nie wybaczył. Draco był akurat na spotkaniu w sprawie nowego kontraktu dla firmy.
-Słucham- powiedział swoim prezesowskim tonem
-Stary, Hermiona......ona jest...

-Ona jest w szpitalu
-Co? Co się stało? -Nie wiemy jeszcze, po prostu, stary musisz tu przyjechać, bo to nie wygląda dobrze

-Okej już jade- rozłączył się szybko, przeprosił swoich współpracowników i wybiegł z biura, nie zwracał uwagi, gdy jego sekretarka go wołała. Musiał być jak najszybciej przy niej.
Hermiona tymczasem została poddana badaniu USG, ponieważ test ciążowy wyszedł pozytywnie. Wiedziała, że to się stało wtedy, gdy poszła po swoje rzeczy. 
-Bierzemy ją na salę operacyjną
-Co? Co się dzieje z moim dzieckiem?!
-Niestety pani Malfoy mam złą wiadomość. Doszło do samoistnego poronienia. Nie mogliśmy nic zrobić- dotknęła jej ramienia- Przykro mi
Nie mogła w to uwierzyć, jej to znaczy ich małe dzieciątko zmarło. Przecież jakoś by sobie poradzili, wiedziała że Draco by jej pomógł. Często mówił jej o dzieciach, wiedziała że pragnął mieć rodzinę. Dlaczego ich to spotkało? W tym momencie Draco wpadł jak szalony do szpitala i podbiegł do recepcji
-Hermiona Malfoy, gdzie ona jest?
-A pan jest kimś z rodziny?- spytała go pielęgniarka, która zmierzyła go od stóp do głowy
-Jestem jej mężem
-Korytarzem prosto, później windą na piętro ginekologiczne i pierwsze drzwi na lewo- pobiegł szybko w stronę windy  kiedy wcisnął przycisk na piętro...chwila...chwila...ginekologiczne, czy to znaczy, że Hermi ona jest...ale co się mogło stać, gdy winda przystanęła wybiegł szybko i zobaczył swoich przyjaciół, a po chwili zobaczył jak z sali wyjeżdżają łóżkiem z Hermioną na nim
-Kochanie-od razu był przy niej i chwycił ją za rękę
-Draco, wybacz mi ja...ja nic nie wiedziałam....ja nie miałam pojęcia- płakał i mocno ściskała jego ręke, eliksir uspokajający w ogóle na nią nie działał
-Przykro mi, ale nie może pan dalej iść- zatrzymała go lekarka Hermiony,
-Ale to moja żona...co...gdzie ją zabieracie- próbował się uspokoić
-Na salę operacyjną...bardzo mi przykro, ale doszło do obumarcia płoda i musimy usunąć go operacyjnie. Proszę tutaj zaczekać- powiedziała po czym zamknęła wielkie podwójne drzwi. To było dla niego zbyt dużo, jego Hermiona, ich dziecko, dlaczego? nic nie rozumiał. Usiadł na ławeczce i pochylił głowę na dłonie nie mógł uwierzyć. Ich małe dzieciątko, to nie mogła być prawda, nie wiedział nawet, że ona jest w ciąży. Ale nie zamierzał jej zostawić samej. Musi je pomóc, bo wiedział, że tego teraz najbardziej potrzebuje.





Pierwsza część mojej miniaturki :) >Komentujcie czy chcecie zobaczyć kolejną część.
Mam nadzieje że Wam się spodoba.
Mam ostatnio wenę twórcy więc niedługo pojawią się pewnie też inne opowiadania

30 lipca 2014

Rozdział II

Znowu to samo. Szedł korytarzem Hogwartu, aż nagle na podłodze zobaczył ciała powyginane w nienaturalnych pozycjach. Oczy mieli otwarte, ale puste, usta były wygięte w bólu. Nagle poczuł szarpnięcie w okolicach kostki spojrzał w tamtą stronę. Blada, wychudzona ręka ściskała jego nogę tak, że zaczynał tracić w niej czucie. Próbował się wyrwać, ale to było na nic. Jego nogi zaczęły się zatapiać a on nie mógł się wyrwać. Coraz więcej rąk ciągnęło go w dół. Zaczął tracić powietrze, gdy poczuł ich ciężar na swojej klatce. Wiedział, że to już jest koniec. Wiedział, że z tego nie wyjdzie. Obudził się nagle cały spocony, spojrzał na zegarek 1:43. Wiedział, że już dzisiaj nie zaśnie. Czekała go kolejna bezsenna noc. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Mieszkał w najmodniejszej dzielnicy Londynu, jego matka zaraz po wojnie sprzedała jego dom rodzinny. Mówiła, że straciła serce do tego domu, ale on wiedział, że to ma związek z jego ojcem. Widział w jej oczach jaką żywiła do niego niechęć, nawet wtedy gdy pojechali odebrać jego ciało z Azkabanu. Pochowali go w rodzinnej mogile, lecz Draco czuł, że to nie właściwe, że jego ojciec za te zbrodnie wykonane na rozkazy Voldemorta nie powinien nigdy spocząć w spokoju.  Wyjął z lodówki sok pomarańczowy i wypił prosto z kartonu. Przez ten koszmar zaschło mu w gardle. Nie wiedział co się dzieje, dlaczego dręczą go te koszmary, przecież to nie on pozabijał tych niewinnych ludzi. Usiadł przy stole kuchennym spojrzał jeszcze raz na zegarek 1:50. Już się do tego zaczął przyzwyczajać, zawsze wszystkie papiery, które miał do załatwienia zostawiał sobie na noc. Przynajmniej jakoś mijał mu ten czas i nie przewracał się bezsensu z boku na bok. Wziął teczkę ze stolika nawet nie zauważył kiedy mała koperta z niej wypadła na podłogę. Zaciekawiony podniósł ją, a teczke odłożył na stół kuchenny. Otworzył i zaczął czytać:

 Zaproszenie

Ministerstwo Magii zaprasza pana Dracona Malfoy na Bal Magiczny, który odbędzie się 11 kwietnia o godzinie 20:00 w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Z poważaniem
Minister Magii

Nestor Liam


Nie miał ochoty tam iść, ale skoro jest to obowiązkowy bal, zresztą nie pamiętał kiedy ostatnio był na jakimś balu. Imprezował to się zgadza, ale nie w stylu tych gogusiów z wyższych sfer. To co teraz miał zawdzięczał tylko i wyłącznie sobie. Nagle usłyszał dźwięk komórki, spojrzał na wyświetlacz i już wiedział o co może chodzić
- Czego chcesz Blaise?Normalnie o tej godzinie ludzie śpią?- przywitał się z nim zimno
- Ale Dracusiu ty nie jesteś normalny- powiedział podpity Blaise, czym wywołał uśmiech na twarzy przyjaciela- Jestem w takim zajebistym klubie i tu są mega zajebiste laseczki i musisz tu być, bo jak nie, bo jak, bo- język zaczął mu się plątać, dlatego żeby nie przedłużać Draco zapytał się go gdzie jest i już po chwili ubrany w jeansy i koszulę wyszedł z domu łapiąc tylko kluczyki do swojego Audi.


***********************************************************************************

Nie mogła uwierzyć, że dała się wyciągnąć Ginny na taką imprezę. To zupełnie nie w jej stylu, ale musiała jakoś odreagować rozstanie z Ronem. Gdy już zaczęło jej szumieć w głowie podszedł do nich Blaise i zaczął się przymilać do Ginny. Niedługo nie minęło jak ich przyłapała na namiętnym pocałunku na środku parkietu. Siedzieli w boksie, gdy Blaise odszedł na chwilę zadzwonić Hermiona dorwała Ginny
- Ginny co ty wyprawiasz?- szepnęła jej do ucha
- Hermiona wyluzuj, przecież nie robie nic złego, poza tym też mogłabyś się rozerwać- puściła do niej oko i wróciła do picia Cosmopolitana.
Hermiona wzdychnęła głośno, ale w sumie Ginny miała racja. Musi się trochę rozerwać. Wypiła jeszcze dwa Cosmopolitany i do klubu wszedł Draco Malfoy. W jeansach i koszuli wyglądał mega seksownie, włosy miał trochę zmierzwione, być może Blaise obudził go. W sumie byłoby to logiczne w końcu był środek nocy. Pod wpływem wypitego alkoholu coraz wolniej przetwarzała wiadomości. Draco podszedł do nich
- Hej Smoku- krzyknął Blaise ponieważ muzyka grała tak głośno, że z łatwością by go zagłuszyła- Posłuchaj ta piękna pani- wskazał na Ginny- jest moja, ale myślę, że Hermiona nie będzie miała za złe jeśli się no wiesz...zajmiesz- puścił oko do Draco, który usiadł obok Hermiony. Mężczyzna nic nie zdążył odpowiedzieć, bo jego kumpel porwał rudowłosą dziewczynę na parkiet.
- Masz piękne oczy- wyrwało się Hermiona, nawet nie była świadoma, że powiedziała to na głos dopóki jej nie odpowiedział
-Dziękuję- spojrzał na tulącą się parę i w tej chwili poczuł jak głowa dziewczyny opada na jego ramienie- Chyba masz dość co?-lecz nie dostał żadnej odpowiedzi, a Hermiona tylko mocniej się w niego wtuliła.
Gdy w końcu Blaise z Ginny zeszli z parkietu, Draco przekazał im, że odwiezie Mione do domu, ale dopiero w samochodzie zorientował się, że nie ma pojęcia, gdzie ona mieszka, dlatego nie miał wyboru i zabrał ją do siebie do mieszkania. Położył ją do łóżka w swojej sypialni, nie miał pokoju gościnnego a i tak wiedział, że nie zaśnie tej nocy. Przebudziła się na chwilę i nie mogła się powstrzymać, był taki seksowny, delikatnie dotknęła ustami jego ust, nagle pocałunek z delikatnego niewinnego zaczął się przemieniać w namiętny i spragniony. Draco był jednak na tyle trzeźwy, przerwał pocałunek i przykrył dziewczynę kołdrą a ta chwile później zasnęła. Nie mógł tego zrobić, w każdym razie nie kiedy jest pijana. Już dawno nie przeżył takiego pocałunku, jego romanse na jedną noc odbywały się tylko po to, żeby zaspokoić żądze. Ale ten pocałunek to było co innego, czuł to. Zszedł po dokumenty i poszedł z nimi do gabinetu, z którego do rana nie wychodził.


***********************************************************************************

Rozdział I

Dwudziestoczteroletni mężczyzna siedział w swoim gabinecie i wpatrywał się w widok z okna. Minęło siedem lat odkąd Voldemort został pokonany. Wszyscy śmierciożercy zostali skazani na pocałunek dementora, w tym również jego ojciec. Pomimo, że on również miał znak śmierciożercy po którym teraz została tylko szpecąca blizna udało mu się ocalić. Siebie i swoją matkę. Zrezygnował w ostatniej chwili. Gdyby nie to pewnie by teraz nie stał tu gdzie stoi. Wiedział, że ma ogromne szczęście jednak czuł pustkę, cierpiał na bezsenność, a gdy udało mu się zasnąć śniły mu się zwłoki ludzi, których kiedyś codziennie widywał w szkole, na korytarzach. Od czasu upadku Sami-Wiecie-Kogo utworzył wokół siebie mur przez który nikt nie miał do niego dostępu nawet jego własna matka. Tym bardziej było mu ciężko, gdyż musiał się nauczyć żyć na nowo. Mnisterstwo zdecydowało, że do odwołania zabrania się używania magii, Ci którzy próbowali jej użyć gniją teraz w Azkabanie. Zwykłe czynności na początku były dla niego ciężkie, pierwszy raz zaczął czarować mając 2 lata, a teraz nawet świeczki nie może zapalić za pomocą magii. Był ciekaw jak inni sobie radzą, ale nie miał odwagi się odezwać do kogoś ze szkolnych latach. Nieraz na korytarzu mijał Hermione Granger lub Ginny Weasley, ale nikogo poza tym. Chłopiec, który przeżył żyje gdzieś na drugim końcu świata szukając przygód, Ron Weasley za to tak się zachłysnął sławą, że nawet nie myśli o tym żeby pracować zarobkowo, wiedział że tak to się skończy, wiedział że Weasley jest słaby i sobie nie poradzi.
Z zamyśleń wyrwało go pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedział bez odwracania się w stronę drzwi
-Panie Malfoy- to była jego sekretarka Stacy, ładna, miła i śliczna dziewczyna dopiero po szkole- Przypominam o pana spotkaniu za 10 minut u Ministra Magii.
-Dziękuję Stacy- zebrał dokumenty z biurka i już miał wyjść, gdy zauważył, że dziewczyna cały czasem się mu przygląda- Coś jeszcze?- zapytał u uniósł brew jak to miał w naturze
-Nie nic...tylko- zaczęła i podeszła bliżej swojego szefa, spojrzała mu głęboko w oczy, ale Draco był odporny na takie zaloty- Pański krawat jest krzywo zawiązany- bardzo powoli poprawiła Draco krawat. On wiedział o co jej chodzi, ale nie miał teraz czasu, aby jej kolejny raz tłumaczyć, że nic z tego nie będzie. Poza tym nie chciał awantur, bo nie miał ochoty na szukanie nowej sekretarki. Gdy skończyła mężczyzna szybkim krokiem wyszedł z gabinetu i ruszył w kierunku gabinetu Ministra Magii



***********************************************************************************



Była godzina 15:30 normalnie o tej godzinie spieszyła by się do domu, żeby zrobić Ronowi obiad. Inaczej rozpętałaby się straszna awantura, ale to już przeszłość. Czuła ulgę, tak ulgę, chociaż chyba nie powinna. 
Wreszcie miała czas dla siebie, nie musiała nic, mogła wszystko. Nie brakowało jej Rona, minął dopiero tydzień odkąd postanowiła go wyrzucić z mieszkania. Od czasu wojny coraz bardziej zachowywał się jak jakaś gwiazda rocka. Całymi dniami oglądał telewizor, lub sprawdzał co piszą o nim w gazetach. Nie mogła już tego znieść. Nie mogła żyć z takim człowiekiem. Teraz zaczynała nowe życie i nie było w nim miejsca dla niego. Właśnie szła na umówione spotkanie z Ministrem Magii. Zebrał chyba całe biuro, gdy weszła do sali kongresowej zobaczyła całą śmietankę Ministerstwa Magii. Byli to młodzi ludzie niektórych pamiętała ze szkolnych lat  Parvati, Neville, Blaise, Ginny i parę innych osób, których zupełnie nie kojarzyła, prawdopodobnie z innego oddziału. Usiadła na miejscu zajętym dla niej przez Ginny, zauważyła, że jeszcze dwa miejsca są wolne. Jedno oczywiście było Ministra a drugie... . I wtedy zobaczyła w drzwiach jego. Wcześniej nie chciała się do tego przyznać, ale wyprzystojniał odkąd byli w szkole. W garniturze na miarę prezentował się idealnie, było widać, że jest wysportowany. On również zauważył jej wzrok i obdarował ją swoim najlepszym uśmiechem po czym zajął miejsce na przeciwko Hermiony. Odwróciła od niego wzrok w momencie, w którym do pokoju wszedł Minister Jamie Nastor. Miał na około czterdzieści parę lat, ale z powodu licznych obowiązków posiwiału mu włosy i miał liczne zmarszczki na twarzy.
-Zebrałem Was tutaj drodzy pracownicy- zaczął dostojnym głosem- Ponieważ rada uznała, że powinnyśmy przywrócić Bal Magiczny który odbywał się od stulecie. Większość z Was pewnie nie ma pojęcia o czym mówi. Chodzi o to, że jeszcze przed wojną z... Voldemortem- dziwne ale dalej niektórzy mieli problem z wymówieniem tego nazwiska- Czarodzieje którzy ukończyli 21 lat mogli wziąć udział w balu na którym byli prezentowani światu. To było takie zaprezentowanie się w śmietańce towarzyskiej. Tak więc razem z radą uznaliśmy, że trzeba zacząć przywracać chociaż małą część naszego światka. 
-Panie Ministrze, a co z magią?- wszyscy spojrzeli w stronę skąd doszło pytania, 
Ginny, czy ty zawsze musisz się wyrwać z jakimś pytaniem- pomyślała Hermiona
-A więc panno Weasley, jeśli chodzi o magię to jesteśmy nieugięci. Na razie nie możemy sobie na to pozwolić, jest za wcześnie. Wracając do balu to zajmiemy się całą organizacją a bal, tak jak tradycja nakazuje odbędzie 11 kwietnia. Komisja również zagłosowała, że bal powienien się odbyć w Hogwarcie. Są jakieś pytanie?-rozejrzał się po sali- Nie dobrze. Posiedzenie uważam za zakończone. A i jeszcze jedno obecność obowiązkowa, nawet jeśli ktoś będzie miał zapalenie płuc ma się pojawić na balu-powiedział i opuścił salę po chwili wszyscy zaczęli wychodzić. Nie mogła uwierzyć nie była w Hogwarcie odkąd go odbudowali po wojnie. To wtedy pierwszy raz Draco Malfoy wpadł jej w oko. Był zupełnie inny niż zawsze. Miły, pomocny, nikogo nie obrażał, nie zmierzył wzrokiem. Pracował jak wszyscy. Nawet pomógł jej opatrzeć pierwszoroczniaków. To wtedy zauważyła zmiane, nie w jego zachowaniu, ale w oczach. Zawsze miał wzrok pogardy, za którym chował się strach, a wtedy był spokój. Chodź to dziwne, ale miał w oczach prawdziwy spokój i ulgę. Tak jak większość z nich wtedy. 
No nic-pomyślała- skoro ten bal ma być obowiązkowy to musi się wybrać z Ginny na zakupy. Nie pamięta kiedy była ostatni raz na jakimś balu, dlatego wiedziała że nie będzie miała nic odpowiedniego na tę okazję.
Spojrzała na zegarek. Ginny już kończy, ona też musi ją dogonić i dogadać szczegóły zakupowe


***********************************************************************************



Pierwszy post, proszę bądźcie łagodni :)
Mam nadzieje że Wam się podoba
Czekam z niecierpliwością na wasze opinie :*

Czytelnicy

Witam Kochani,
Zaczynam pracę nad blogiem na którym będę umieszczać serie i miniaturki o Draco i Hermionie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam moje wyobrażenie o nich :)
Będę ich opisywać w dorosłym, dwudziestoparoletnim życiu już poza Hogwartem :)
Dziś wieczorem premiera nowego odcinka serii lub miniaturki

Czekajcie z niecierpliwością
Wasza
xoxo
Maja